Żyjemy w czasach, w których rozwój technologiczny i naukowy nabrał niewiarygodnie szybkiego tempa. Coraz więcej wiemy o nas samych i otaczającym nas świecie. Trzeba jednak podkreślić, że technologia nie zawsze służy najnowszym odkryciom naukowym. W dziedzinie medycyny ginekologicznej widać to bardzo wyraźnie.
Badania naukowe i postęp medycyny umożliwiły stworzenie różnych metod, dzięki którym, w razie potrzeby, można „wyłączyć” płodność. Z kolei w razie problemów z płodnością można skorzystać z procedury in vitro, która omijając dokładną diagnostykę przyczyn zaburzeń zdrowia ginekologicznego i leczenie prowadzić ma do poczęcia dziecka za wszelką cenę. To wszystko nazywamy nowoczesną technologią medyczną. Jednak już widzimy konsekwencje korzystania z tej technologii. To co miało nam ułatwić życie, zaczyna obracać się przeciwko nam. Skutki uboczne antykoncepcji hormonalnej straszą z ulotki dołączonej do tabletek. Procedura in vitro, nie jest zbyt skuteczną metodą, bowiem nie leczy problemów z płodnością, a jedynie omija je, przy okazji prowokując wiele pytań natury etycznej. Dokąd zmierzamy? Czy możemy przechytrzyć naturę? Czy naprawdę tego właśnie chcemy?
Ekologia wygrywa z „nowoczesną technologią”
Nauka pozwala lepiej rozumieć wszelkie procesy, jakie zachodzą w naszym organizmie. A co za tym idzie coraz więcej wiemy o przyczynach wszelkich zaburzeń zdrowia. To wiedza, która daje odpowiedzi na wiele pytań. To też oznacza, że wciąż rozwijają się możliwości precyzyjnej oceny zaburzeń zdrowia, a nawet przeciwdziałanie tym zaburzeniom. I oczywiście, da się żyć bez szczegółowej wiedzy w wielu obszarach naszego życia, tak i w zakresie zdrowia ginekologicznego i płodności – również. Zachęcające jest jednak to, że NPR (Naturalne Planowanie Rodziny), a bardziej Naturalne Metody Rozpoznawania Płodności (MRP), dzięki współczesnej nauce medycznej, również się rozwijają i są źródłem wielu informacji, które pomagają nam zrozumieć rytm płodności (co pozwala planować lub odkładać w czasie poczęcie dziecka), dają szansę na dokładną diagnostykę zaburzeń zdrowia ginekologicznego, a także są profilaktyką wielu poważnych chorób kobiecych. MRP to droga do pełnej afirmacji płodności i zdrowia. To wiedza, którą się ma bliżej niż na „wyciągnięcie ręki”, bo to czytanie codziennych informacji, jakie daje nam nasz własny organizm. Zatem są bardzo przydatnym narzędziem dla samej kobiety, małżeństwa, a także lekarza.
Zauważamy w swoim otoczeniu, że człowiek coraz częściej wybiera ekologię, czyli to, co jest w zgodzie z naturą, co zawsze było dostępne, a od czego chcieliśmy uciec. Takie postępowanie w dobie wielkiego rozwoju jest niezwykle zaskakujące. Okazuje się, że widząc skutki nowoczesnego, ale sztucznego działania, człowiek zaczyna szanować prawa natury. Sięgamy po „zdrową żywność”, chcemy żyć ekologicznie, poświęcamy czas w debatach publicznych na rozmowy dotyczące dbania
o środowisko naturalne. W końcu wracamy do wsłuchiwania się we własny organizm, mając do dyspozycji ulepszone narzędzia interpretacji pojawiających się objawów.
Jako instruktor Creighton Model FertilityCare System (podstawowego narzędzia diagnostycznego NaProTechnology®) w trakcie rozmów z kobietami i młodymi dziewczynami zauważam, że brakuje im świadomości dotyczącej naturalnego funkcjonowania ich organizmu
(a dokładnie układu rozrodczego i rytmu płodności). Kiedy pytam kobiety, które są już na zaawansowanym poziomie rozumienia swojego organizmu i płodności, czy ta wiedza jest dla nich przydatna, odpowiadają, że tego, czego same się nauczyły dzięki naszym spotkaniom powinny uczyć się młode dziewczyny już w szkole, aby jak najszybciej zrozumieć swój organizm i reagować zanim nastąpią poważniejsze zaburzenia. Kobieta świadoma swojego zdrowia i płodności, potrafiąca dobrze monitorować procesy, jakie zachodzą w jej organizmie, nie sięgnie już więcej po „nowoczesną technologię”.
Czy wiele jest takich kobiet, które są świadome swojego cyklu? Czy potrafią rozpoznawać niepokojące objawy, świadczące o początku zaburzeń zdrowotnych? Niestety nie. Współczesna kobieta bardzo mało wie o sobie, o swoim zdrowiu, dniach płodnych i niepłodnych w swoim cyklu
i o wszystkim, co jest związane z jej rytmem zdrowia i płodności. Myślę, że chce ona bardzo dbać o siebie, korzystać z płodności i mieć nad nią kontrolę, ale wybiera wszystko to, co jest powszechnie reklamowane, ale niekoniecznie dobre, często nie wiedząc, że są inne sposoby. Jednak jest nadzieja. Często dotąd ośmieszane metody rozpoznawania płodności stają się atrakcyjną alternatywą, dającą dużą satysfakcję z ich korzystania. Są zalecane w każdym wieku i w każdej sytuacji.
Świadomość a wiedza
Kobiety/pary które uczę , często podczas pierwszego spotkania, gdy omawiamy podstawową anatomię i fizjologię układu rozrodczego, są pozytywnie zaskoczone informacjami jakie uzyskują, a także faktem, że wszystko w naszym organizmie, tak logicznie pracuje. Każdy z nas ma wiedzę dotyczącą płodności wyniesioną ze szkoły. Jednak gdyby tak zapytać, jak często w czasie cyklu jest owulacja, po co jest śluz albo jak długo może przeżyć plemnik, to pewnie wiele osób miałoby problem z prawidłową odpowiedzią. Nasza świadomość zaczyna się od podstawowej wiedzy z zakresu funkcjonowania naszego organizmu. Aby budować świadomość własną, czy drugiej osoby, musimy zacząć od zrozumienia tego, co się dzieje w czasie całego cyklu w organizmie kobiety, a także jak funkcjonuje mężczyzna. Podobnie jest bowiem ze świadomością mężczyzn. Oni też niewiele wiedzą o procesie powstawania plemników i trudno się dziwić, żeby mieli dobrą orientację w profilaktyce własnego zdrowia czy podczas badań diagnostycznych. To jednak można zmienić.
Kiedy mamy już odpowiednią wiedzę, należy wybrać metodę, która będzie nam najbardziej pasowała, aby nauczyć się, jak te wszystkie informacje zapisywać i interpretować. Zapis informacji pozwala nam monitorować procesy i oceniać zdrowie oraz płodność każdego dnia. Chciałabym podkreślić jeden fakt. Wybór metody dla siebie jest naprawdę duży. Otóż w Polsce mamy wyjątkowo dobrą sytuację. Mamy nauczycieli różnych metod rozpoznawania płodności: metoda angielska, metoda Kippleyów, Roetzera, Model Creightona, różne portale internetowe, nowoczesne monitory płodności i wiele innych. Każda kobieta jest w stanie dobrać sobie dobrą dla siebie metodę, w zależności od jej potrzeb. Ważne jest, aby nie uczyć się metody z książki czy gazety, ale wybrać się na spotkanie z nauczycielem, który odpowie na wszystkie nasze wątpliwości i dokładnie nas wszystkiego nauczy. Na pewno jedna (nawet dwugodzinna) rozmowa na ten temat nie wystarczy . Proszę mi wskazać kurs chińskiego, na którym w dwie godziny opanuję ten obcy dla mnie język. Nie ma takiej oferty. Język naszej płodności (zapisu obserwacji), też jest dla wielu językiem obcym i wymaga czasu, aby się go nauczyć i się nim swobodnie posługiwać. Zaczynamy od podstaw i na kolejnych spotkaniach ćwiczymy proste, a z czasem bardziej skomplikowane konwersacje - ciągle jednak w domu rozmawiając tym językiem, bez przerwy, bo przerwa w tym wypadku oznacza zastój albo nawet cofanie się. Myślę, że ta metafora najlepiej oddaje konieczność zaangażowania się w naukę MRP, jeśli chcemy korzystać z tej wiedzy w swoim życiu. Jest to bowiem nauka jak każda inna. Wymaga czasu, ale jest inwestycją na całe życie. Tak jak nauka języka obcego. Swoją drogą to właśnie jest nauka nowego języka – języka naszego ciała.
Świadomość w praktyce
Jeśli kobieta zaczyna zapisywać swoje obserwacje, zaczyna równocześnie zachwycać się tym, co widzi. Otóż jeśli ma prawidłowe cykle, to widzi charakterystyczną powtarzalność, a z każdym kolejnym zapisanym cyklem potrafi coraz bardziej precyzyjnie określić swój czas płodny i niepłodny. Widzi, jakie są jej osobiste parametry, jej natura. To daje bardzo dużą satysfakcję i poczucie bezpieczeństwa. Sprawia również, że kobieta dostrzega swoją wyjątkowość i niepowtarzalność. Jeśli z kolei od lat kobieta się leczy z powodów zaburzenia zdrowia ginekologicznego (najczęściej bez skutku, bez jasnej diagnozy), to przy obserwowaniu cyklu zaczyna zauważać i rozumieć nieprawidłowości, jakie pokazuje jej cykl. Wtedy dużo łatwiej jest szukać przyczyny i precyzyjnie określić kierunek leczenia we współpracy z takim lekarzem, który także rozumie zapis cyklu. Proszę sobie wyobrazić, jaki spokój niesie taka świadomość i ile możemy zaoszczędzić czasu, nie mówiąc o kosztach badań. Ważne jest, aby kobieta (pacjentka) wiedziała też, co należy mówić lekarzowi. Warto wspomnieć, że kiedy kobieta świadomie obserwuje i zapisuje swój cykl, zaczyna widzieć, że także jej ogólne funkcjonowanie staje się bardziej zrozumiałe. Dostrzega zmienność nastrojów, czas zwiększonej aktywności oraz czas potrzeby wyciszenia i odpoczynku. A wszystko to regularnie pojawiające się w odpowiednich momentach cyklu. Może w pełni wykorzystać swój potencjał kobiecości, rozwijać się
i żyć w zgodzie z własną naturą, którą rozumie i szanuje. Dla otoczenia (zarówno w najbliższych relacjach – z mężem, w rodzinie, jak i dalszych relacjach – np. w pracy) staje się kobietą bardziej świadomą siebie. To przygoda, która staje się nowym stylem życia.
Profilaktyka i ocena zdrowia
Myślę, że trzeba stwarzać warunki do nauki metod rozpoznawania płodności, jako wiedzy, która stanowi także źródło profilaktyki. Im wcześniej dziewczyna poznaje sposoby obserwacji i zapisu własnego cyklu, tym łatwiej będzie można monitorować jej zdrowie oraz rozpoznawać wszelkie zmiany. Bardzo szybko będzie można reagować na wypadek rozwoju poważniejszej choroby (w tym raka szyjki macicy lub raka piersi). Jeśli cykle są notowane z odpowiednimi szczegółami, to mogą nam pokazać bardzo ważne szczegóły, które właśnie niezapisywane mogą zostać pominięte w procesie diagnozy. Nie wystarczy bowiem notować odstępy pomiędzy kolejnymi miesiączkami. Z mojego doświadczenia w pracy instruktora wynika, że kobiety, które nie miały świadomości dotyczącej funkcjonowania ich organizmów, nie obserwowały się i nie zapisywały swoich cyklów, a miewały kłopoty ze zdrowiem ginekologicznym, łatwiej godziły się na „leczenie” silnymi środkami hormonalnymi, które regulowały cykl, zmniejszały ból i dawały pozory zdrowia. Po odstawieniu takiego leku najczęściej ma się jeszcze większe problemy ze zdrowiem.
Pozwolę sobie przytoczyć doświadczenie jednego z małżeństw, które uczyłam modelu Creightona. Historia ta jest pewną przestrogą. Kiedy się poznaliśmy na pierwszym spotkaniu opowiedzieli mi historię swojego leczenia. Dwoje młodych ludzi, kobieta jeszcze przed trzydziestką. Diagnoza – problem z płodnością. Ona, od kiedy dostała pierwszą miesiączkę, skarżyła się na silne bóle, które utrudniały normalne funkcjonowanie. Zgłosiła się do lekarza. Miała kilkanaście lat, gdy dostała pierwsze leki hormonalne (antykoncepcyjne) na wyregulowanie cykli. W kilka lat później padła diagnoza – nowotwór. Usunięto jeden jajnik. Oznaczało to, że jeśli kiedykolwiek będzie chciała zajść w ciąże, będzie miała na starcie 50% szans. Dużo czasu minęło, kiedy ochłonęli już jako małżonkowie po tych przykrych doświadczeniach. Przeszli przez program nauki modelu Creightona, dużo radości sprawiało im wspólne zapisywanie karty obserwacji. Dziś, dzięki NaProTechnology, są szczęśliwymi rodzicami. Drugie dziecko poczęło się już bez większego leczenia. Czy jednak tak musiała wyglądać droga do szczęśliwego rodzicielstwa? Czy kobieta musi płacić zdrowiem za nieświadomość?
Na szczęście coraz częściej spotyka się kobiety, które wracają do ekologii. Wracają do ekologii swojego ciała. Pewnego dnia uświadomiłam sobie, że te wszystkie kobiety zażywające pigułki antykoncepcyjne, mają jednakowe „cykle”! Każda jest taka sama. A przecież każda z nas chce być wyjątkowa. Najwyższy czas, aby mogła uwolnić się potęga kobiecego cyklu. Także Twojego!