Człowiecze narodzenie

„No pewnie, że to boli, kiedy pęka pąk, czemuż by się inaczej wiosna ociągała?” Karin Boyle

Poród naturalny czy kulturalny? A może i taki i taki? Wydarzenie porodu w życiu kobiety jest  kulminacją jej kobiecości, tego co głęboko tkwi w jej naturze, a jednocześnie sposób i otoczenie, w którym rodzi, są  uwarunkowane kontekstem  społecznym, ukształtowanym przez panujące wzory kulturowe. Rodzenie z jednej strony łączy nas ze światem „zwierzęcym” (wszystkie ssaki rodzą dzieci), a z drugiej strony  wyróżnia nas właśnie kulturą rodzenia, która pozwala pokonać ograniczenia „natury”. I wreszcie – duchowy wymiar wydarzenia narodzin.

Ale czy tym przyszłościowym modelem ma być najnowszy krzyk mody – poród bez bólu, z zastosowaniem znieczulenia zewnątrz-oponowego? Czy cesarskie cięcie na żądanie? Śledząc statystyki okołoporodowe, można dojść do takiego przekonania. Życie wszak ma się stawać coraz wygodniejsze, „bezbolesne”. Jeżeli tak rozwija się sztuka znieczulania w stomatologii, dlaczego nie w położnictwie?

Urodziłam piątkę dzieci, czwórkę (w tym jedne bliźnięta) w szpitalu, ostatnie - najmłodsze -  w domu. Uczestniczyłam w akcji „Rodzić po ludzku”: przeczytałam setki listów, w których kobiety opisywały swoje doświadczenie porodu.

Niemniej wciąż nie czuję się ekspertem od rodzenia, dla mnie poród wciąż jest tajemnicą życia i śmierci. Kiedy przed ostatnim porodem mój szwagier zapytał mnie: „To już dla Ciebie chleb z masłem?”, powiedziałam: „Nie”, bo zawsze jest niepokój, jaki będzie ten poród.

Ale coś we mnie krzyczy: Kobiety, nie dajmy się pozbawić najważniejszego doświadczenia, w którym łączy się nasza cielesność i duchowość, nie traktujmy porodu jak usunięcia zęba, bo „najważniejsze, żeby nie bolało”! Poród jest doświadczeniem przełomowym: rodzi się dziecko, ale też rodzi się matka; jak pisał Boy Żeleński: „o czym marzy dziewczyna, gdy dojrzewać zaczyna, kiedy z pąka zamienia się w kwiat”, w rodzeniu ten kwiat daje owoc.

Czułam dumę, że przekroczyłam granicę, że dołączyłam do wszystkich matek na świecie, że w pewnym sensie połączyłam się ze swoją matką. I to było doświadczenie, którego nikt nie mógł mi odebrać.(Konstancja)

Poród jako kara

Obarczę cię niezmiernie wielkim trudem twej brzemienności,

W bólu będziesz rodziła dzieci. ( Rdz.3,16)

Rodzimy w bólu, według statystyk zaledwie ok. 10 % kobiet nie odczuwa bólu w czasie porodu. Ból rodzenia jest czymś głęboko ludzkim, w Księdze Rodzaju jest karą za spożycie owocu z drzewa poznania dobra i zła. Z perspektywy antropologicznej jest konsekwencją wyprostowanej postawy ciała i większych rozmiarów mózgu, zatem najistotniejszych cech anatomicznych odróżniających nas od innych „krewniaków” z rzędu naczelnych: szympansów, goryli, orangutanów. Naczelne rodzą dużo lżej. U człowieka spłaszczenie otworu miednicznego, przez który w czasie porodu przedziera się główka dziecka, jest  spowodowane innym ustawieniem miednicy, co nastąpiło, kiedy człowiek przyjął  wyprostowaną postawę ciała. Jednocześnie w trakcie ewolucji człowieka wzrosła pojemność mózgu, a zatem czaszka rodzącego się dziecka jest większa i musi przecisnąć się przez mniejszy otwór rodny. Gdyby dzieci ludzkie rodziły się jako w pełni dojrzałe noworodki, tak jak u innych naczelnych, skostniała czaszka noworodka nie przecisnęłaby się przez wąski otwór, dlatego Natura zadbała, aby nie przekroczyć niebezpiecznej granicy i noworodek człowieka rodzi się około miesiąc „przedwcześnie” z nie w pełni skostniałą czaszką, co ułatwia przedzieranie się przez kanał rodny. Ten ewolucyjny wcześniak jest całkowicie niesamodzielny i  bardzo zależny od matki.

Za grzech ciekawości, chęci poznania dobra i zła, za oderwanie się od świata rządzonego wyłącznie boską ręką do świata rządzonego ręką człowieka, płacimy cenę, rodząc w bólach.

Także w dalszych Księgach Starego Testamentu często ból rodzenia jest przedstawiany jako kara: rodząca porównywana jest z ludźmi ogarniętymi śmiertelnym strachem, którzy wydani na pastwę okrutnego bólu, stają bezradni i otępiali.

Truchleją,

Ogarniają ich męki i boleści,

Wiją się z bólu jak ta, która rodzi (Iz. 13,8)

Poród jako przełom

Jeżeli przeanalizujemy nieliczne  dane etnograficzne, stwierdzimy, że nie ma społeczeństwa, gdzie poród byłby traktowany, przez ludzi w nim uczestniczących,  wyłącznie jako proces fizjologiczny. Przeciwnie, wszędzie jest on społecznie naznaczony i ukształtowany.

     Brigitte Jordan, Poród w Czterech Kulturach

Poród jest  wydarzeniem społecznym, kulturowym. To, co uczyniło poród bolesnym doświadczeniem – rozwój mózgu i wyprostowana postawa ciała, jednocześnie dało biologiczne podstawy do rozwoju kultury, potem cywilizacji. Rodzące kobiety w najpierwotniejszych społecznościach prawie nigdy nie były  pozostawione same sobie. Rodziły w obecności starszych doświadczonych kobiet, według pewnych zwyczajów i rytuałów, łagodzących trudy porodu. Upraszczając: szkoły rodzenia czy może raczej grupy wsparcia istniały od zarania cywilizacji. Inaczej mówiąc: w każdej kulturze istnieje (lub istniała) pewna tradycja, rytuał związany z wydarzeniem narodzin. Kobiety rodziły najczęściej w pozycji kucznej, klęczącej lub stojącej, uwieszone np. na ramionach bliskiej osoby lub na gałęzi drzewa. Społeczności pierwotne mają też wypracowane dodatkowe rytuały, które maja wspomóc kobietę w przypadku przedłużającego się porodu.

Krzyk w czasie rodzenia

Jak bohater posuwa się Pan, (...)

Rzuca hasło wydaje okrzyk wojenny, (...)

Milczałem od długiego czasu,

W spokoju wstrzymywałem siebie,

Teraz jakby rodząca zakrzyknę,

Dyszeć będę z gniewu, zabraknie mi tchu (Iz 42,13 nn)

Izajasz porównuje krzyk rodzącej do krzyku wojownika w czasie bitwy, to nie jest krzyk boleści i strachu, to krzyk odwagi.

Candance Whithdridge , położna z górzystego stanu Tennessee, kiedy spotkała się z nami na kongresie „Jakość narodzin – Jakość życia”, ( kongresie w 1993 roku, na którym Sheila Kitzinger podpowiedziała mnie i Ani Otffinowskiej pomysł na akcję  „Rodzić po ludzku”) mówiła: „My, kobiety z gór, mamy wewnątrz siebie ukrytą wiedzę, jak urodzić swoje dziecko. Wystarczy, że stworzymy wokół rodzącej atmosferę, która pozwoli jej odkryć swój wewnętrzny potencjał, jej własny repertuar zachowań, najlepszy dla niej w tym przełomowym momencie porodu”. I opowiadała o nastoletniej hippisce, która całą pierwszą fazę porodu tańczyła z ukochanym do spokojnej muzyki i nagle powiedziała: „To już!” i urodziła dziecko, czy o statecznej, spokojnej i cichej kobiecie, która nagle w czasie porodu zaczęła ryczeć jak lew. Inna znana alternatywna położna Ina May Gaskin pisze w swojej książce „Duchowe położnictwo”: „Pewna bardzo rozsądna pani powiedziała mi, że w czasie porodu całe godziny czuła się na granicy histerii, choć nie był to strach, po prostu  na przemian ataki śmiechu i płaczu. Była zaskoczona, że uznałam to za akceptowane zachowanie w czasie porodu. (...)  Silne emocje służą rozluźnieniu”.

Candance mówiła też o nie tak rzadkiej ekstazie,  przeżywanej przez kobiety w przełomowym momencie porodu, kiedy rodziły w bezpiecznym, akceptującym je otoczeniu, nie oceniającym ironicznie ich zachowań czy próbujących dopasować je do podręcznikowych stereotypów. To bezpieczne, akceptujące otoczenie to nie musi być dom- mówiła -  to może być Ośrodek Narodzin (Birth Centre czyli nowoczesna izba porodowa) czy nawet oddział położniczy w szpitalu. Wszystko zależy jak przygotujemy to miejsce, a przede wszystkim jak będziemy się zachowywać wobec rodzącej pary.

Poród jako wyzwolenie

I ja, gdy się urodziłem, wspólnym odetchnąłem powietrzem

I wypadłem na ziemię, co podobnie cierpi,

Tak samo wydając z płaczem pierwszy głos, podobny do wszystkich,(...)

Żaden bowiem z królów nie miał innego początku narodzin:

Jedno dla wszystkich wejście w życie i wyjście to samo (Mdr 7, 2-6)

Jak mówi autor Księgi Mądrości: Jedno dla wszystkich wejście w życie, ale też jak pisze w swojej, wspomnianej już książce „Duchowe Położnictwo” Ina May Gaskin: „Każde narodziny są święte”. Przecież rodzi się CZŁOWIEK! Ten dzień będzie do końca jedną z najważniejszych dat jego życia.

Poród jest doświadczeniem duchowym. Prof. Włodzimierz Fijałkowski, polski nestor nowej kultury narodzin, często mówił o cudzie narodzin .

Kobieta, gdy rodzi doznaje smutku, bo przyszła jej godzina. Gdy jednak urodzi dziecię, już nie pamięta o bólu z powodu radości, że się człowiek narodził na świat J 16,21

Niepokój, smutek, o którym mówi Jezus w Ewangelii świętego Jana jest częstym, naturalnym stanem przed porodem, jest prologiem, czasem, kiedy rodząca kobieta potrzebuje oparcia w najbliższych, potrzebuje ciepła, serdeczności i akceptacji. Jest czasem, kiedy musi zmierzyć się z bólem, skurczami rozwierającymi szyjkę macicy. Jak napisał prof. Fijałkowski: wspina się na górę. I dobrze jeżeli wcześniej „trenowała”, ćwiczyła różne rodzaje oddychania, różne pozycje, które może przyjąć w czasie pierwszej fazy porodu, to co może pomóc jej i dziecku w zazwyczaj trudnym początku dramatu narodzin.  Podejrzewam, że większość z nas ma tę wewnętrzną wiedzę  jak rodzić głęboko ukrytą, pod warstwą „nowoczesnych przesądów”,   schematów myślowych i  nie najlepszych wzorów naszych matek, które rodziły w latach sześćdziesiątych czy później..  Tę wiedzę musimy  świadomie w sobie odkrywać, a moment rodzenia jest jednym z najważniejszych chwil w tym odkrywaniu własnej natury.

I wreszcie szczyt! Szczyt góry, ale jednocześnie początek przełomu, chwila, kiedy ocieramy się najpełniej o tajemnicę Narodzin, ale też chwila, kiedy wiele z nas po prostu chce umrzeć: „Już nie dam rady, Boże, zabierz ode mnie to cierpienie!”. I to jest jednocześnie szczyt fali, która wkrótce wyrzuci dziecko łagodnie na brzeg, to jest początek drugiej fazy porodu, znacznie krótszej, którą nierzadko rozpoczyna „okrzyk wojenny” rodzącej, krzyk, który stawia na baczność asystujących w porodzie. Obumieram, bo daję życie nowej istocie. Ale wkrótce zapomnę o bólu, bo  przepełni mnie radość, że narodził się Człowiek, mój syn, moja córka. Ale gdzieś głęboko we mnie zostanie wyzwalająca pamięć tych chwil, tego osobistego przeżycia misterium rodzenia. Dopiero wtedy możemy zrozumieć prawdziwy  sens zdania z listu św. Pawła, kiedy pisał o kobiecie: Zbawiona zaś zostanie przez rodzenie dzieci  (1Tm 2,15).

 

 

 

POLECAMY